Jean Hatzfeld, Liao Yiwu, Ed Vulliamy – wybitni reportażyści, laureaci Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego, wzięli udział w Dniu Reportażu na Warszawskich Targach Książki, gdzie podzielili się przemyśleniami na temat swojej pracy.
Liao Yiwu, laureat Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za rok 2011, powiedział – W prowincji Yunnan spotkałem chrześcijańską siostrę zakonną, która została wychowana przez misjonarza. Kiedy nastał komunizm, została zamknięta w więzieniu. Wyszła na wolność po kilkudziesięciu latach, gdy chiński rząd uznał chrześcijaństwo za legalną religię. Okazało się, że lokalna władza zabrała cały majątek kościelny, który zakonnica miała otrzymać po śmierci misjonarza. Siostra miała wówczas 70 lat i niosąc na plecach inną, 90-letnią siostrę, poszła do siedziby miejscowego rządu, żeby protestować. W końcu udało się jej wynegocjować oddanie kościoła i części majątku. Reszta przepadła. Kiedy spotkałem się z siostrą, miała 100 lat i po raz pierwszy w życiu zobaczyłem osobę tak sędziwą i jednocześnie tak oburzoną tym, co dzieje się w Chinach. Obecnie ta zakonnica ma 107 lat i niedawno ktoś zrobił z nią wywiad. Ukazały się także jej zdjęcia, na których dostrzegłem, że wszystkie emocje, gniew i oburzenie ani trochę jej nie opuściły. Historia tej zakonnicy może nam uzmysłowić, na czym polega praca pisarza. To pewnego rodzaju wojna. Bardzo długotrwała wojna – podsumował swoją pracę chiński reportażysta.
Yiwu przyznał, że zaczynał jako anarchistyczny poeta i nie przypuszczał, że kiedykolwiek będzie reporterem. Pisarz przytoczył słowa swojego ojca, który powiedział mu kiedyś, że aby zostać dobrym pisarzem w Chinach, trzeba najpierw spędzić sporo czasu w więzieniu. W przypadku reportera, słowa te okazały się prorocze, bowiem Yiwu został skazany na cztery lata pozbawienia wolności, po tym jak wyrecytował w miejscu publicznym wiersz „Masakra”, odwołujący się do wydarzeń z Tian’anmen z roku 1989. W więzieniu pisarz miał kontakt z wieloma ludźmi z chińskiego marginesu społecznego i z ofiarami reżimu komunistycznego. Reportażysta przyznał, że niejednokrotnie opowiadali mu oni historie o swoim życiu, co stało się początkiem jego dalszej reporterskiej kariery.
Przemyśleniami na temat swojej pracy dzielili się również Ed Vulliamy (laureat Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za rok 2012) i Jean Hatzfeld (laureat Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za rok 2009). Hatzfeld stwierdził, że każdy dziennikarz lubi opowiadać historie, a akurat na wojnie zawsze jest coś do opowiadania. Reporter dodał, że wojna jest nieprzewidywalna i kieruje się własną logiką, co może być bardzo przyciągające dla reportera. Francuski dziennikarz nie zgodził się jednak z opinią, że adrenalina i poczucie niebezpieczeństwa są czynnikami, które w dużej mierze mogą zmotywować reportera do wyjazdu. – Prawda jest taka, że dziennikarzy przyciąga możliwość życia w czasie teraźniejszym. Reporter na wojnie zapomina o wszystkich swoich problemach: rodzinnych, małżeńskich, czy finansowych. Żyje teraźniejszością – powiedział pisarz. Ed Vulliamy przyznał z kolei, że dla niego motywacją do pracy jest fascynacja życiem ludzi, którzy są prześladowani przez władzę; ich kultura, obyczaje i to, jak sobie radzą, aby przetrwać.
Vulliamy opowiedział również historię o swoim zaangażowaniu w sprawę wojny w Iraku. Reporter przyznał, że dysponował informacjami, które zaprzeczały posiadaniu przez Irak broni masowego rażenia i starał się to wielokrotnie nagłośnić, jednak jego artykuły były wstrzymywane przed publikacją. Reportażysta stwierdził, że dziennikarze nie mają tak wielkiego wpływu na wydarzenia, jak niektórzy sądzą i nie są w stanie powstrzymać wybuchu wojny. Vulliamy wytłumaczył również, jak wielki wpływ na jego życie ma praca reportera. – Najgorsze jest to, że po tych wszystkich wydarzeniach, człowiek nie może sobie prowadzić z powrotem do normalnego życia. Nie może się w nim odnaleźć. Nie radzi sobie z telefonami, rachunkami, pocztą. Kiedy człowiek wraca z tej absolutnie szalonej rzeczywistości i nie potrafi się odnaleźć w normalnym życiu, to chce znów wrócić do szaleństwa, bo wydaje mu się ono bardziej znajome.
Na zakończenie dyskusji Liao Yiwu podzielił się swoimi uwagami na temat roli pisarstwa w życiu człowieka. – Uważam, że człowiek w sytuacji, w której doświadczył bardzo wiele cierpień ze strony innych, powinien wykorzystać pamięć o tragediach, aby wyleczyć samego siebie. Jeśli pozwolimy przeżyciom opanować psychikę, to wtedy nasi wrogowie osiągną cel. Kiedy piszemy o tym, co przeżyliśmy, to wyrażamy swoje emocje, które się w nas zebrały. Kiedy już je wyrazimy, stajemy się znowu normalnym ludźmi – tłumaczył pisarz.
Aleksandra Zbróg